DNI WIARY - PRAGA 2015
Jezus Chrystus w słowach: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (por Mk 16,15) nadaje nam pewną misję, którą w ciągu swego życia mamy realizować- mamy wyjść z własnych domów, społeczności ku innym ludziom, którzy jeszcze nie poznali naszego Zbawiciela. Ojciec Święty Franciszek w Adhortacji apostolskiej „Evangelii gaudium” pisze tak: „Wszyscy jesteśmy wezwani do tego misyjnego <<wyjścia>>. (…) wszyscy jesteśmy zaproszeni do przyjęcia tego wezwania: wyjścia z własnej wygody i zdobycia się na odwagę, by dotrzeć na wszystkie peryferie potrzebujące światła Ewangelii”.
Kiedy myślimy o wyjeździe na misje przed oczyma zwykle stają nam obrazy odległych państw azjatyckich, kontynent Afrykański czy Ameryka Południowa. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę z tego, że potrzeba niesienia Ewangelii coraz mocniej pojawia się w krajach Europy, które kiedyś były iskrą chrześcijaństwa. Z nauki historii pamiętamy rok 966, kiedy to Mieszko I przyjął chrzest z rąk Czechów i od tego momentu na mapie pojawiła się Polska. Teraz- niemalże 1050 lat od tego wydarzenia, to my, Polacy, wyjeżdżamy do naszych południowych sąsiadów, by na ulicach ich miast głosić Dobrą Nowinę.
Kiedy myślimy o wyjeździe na misje przed oczyma zwykle stają nam obrazy odległych państw azjatyckich, kontynent Afrykański czy Ameryka Południowa. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę z tego, że potrzeba niesienia Ewangelii coraz mocniej pojawia się w krajach Europy, które kiedyś były iskrą chrześcijaństwa. Z nauki historii pamiętamy rok 966, kiedy to Mieszko I przyjął chrzest z rąk Czechów i od tego momentu na mapie pojawiła się Polska. Teraz- niemalże 1050 lat od tego wydarzenia, to my, Polacy, wyjeżdżamy do naszych południowych sąsiadów, by na ulicach ich miast głosić Dobrą Nowinę.
W dniach 30 V- 6 VI w stolicy Czech zostały zorganizowane „Dni Wiary 2015”, które miały na celu ewangelizację mieszkańców Pragi. Do włączenia się w to dzieło zostały poproszone wspólnoty ze Słowacji oraz Ruch Światło-Życie z Polski. Zaproszenie otrzymaliśmy od Ojca Dominikanina Księdza Jana Rajlicha- Moderatora Krajowego Ruchu Światło-Życie w Czechach. Z naszej diecezji w Dniach Wiary wzięły udział: Agnieszka Kluz, Aleksandra Mazur, Karolina Kutyła oraz Aleksandra Bułatek.
Każdy dzień rozpoczynaliśmy wspólną jutrznią. Po śniadaniu miała miejsce modlitwa uwielbienia połączona z prośbą o wylanie Ducha Świętego na ewangelizatorów, ale przede wszystkim na tych wszystkich, do których On nas posyłał. Ewangelizacja uliczna odbywała się w dwóch blokach. Około godziny 13.30 rozpoczynał się I blok, w czasie którego misjonarze przeprowadzali indywidualne rozmowy z przechodniami, wielbili Boga śpiewem oraz tańcem, składali świadectwa oraz przedstawiali pantomimy. W tym czasie w kościele grupa kilu osób adorowała Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. O 15.30 był czas na wspólną Eucharystię, która odbywała się w kościele pw. św. Krzyża . Tuż po niej miała miejsce adoracja w ciszy. Ubogaceni Słowem Bożym i homilią, oraz nakarmieni Ciałem i Krwią Pańską udawaliśmy się na II blok ewangelizacyjny, który zawierał w sobie takie same elementy jak pierwszy. Wyjście na ulicę kończyło się wspólną modlitwą, w czasie której szczególnie dziękowaliśmy Bogu za każde serce, które zostało dotknięte, za wszystkich, którzy zatrzymali się, by choć na chwilę nas wysłuchać czy też pooglądać, ale również za tych, którzy pozostali obojętni, a niekiedy i wrodzy.
Każdy dzień rozpoczynaliśmy wspólną jutrznią. Po śniadaniu miała miejsce modlitwa uwielbienia połączona z prośbą o wylanie Ducha Świętego na ewangelizatorów, ale przede wszystkim na tych wszystkich, do których On nas posyłał. Ewangelizacja uliczna odbywała się w dwóch blokach. Około godziny 13.30 rozpoczynał się I blok, w czasie którego misjonarze przeprowadzali indywidualne rozmowy z przechodniami, wielbili Boga śpiewem oraz tańcem, składali świadectwa oraz przedstawiali pantomimy. W tym czasie w kościele grupa kilu osób adorowała Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. O 15.30 był czas na wspólną Eucharystię, która odbywała się w kościele pw. św. Krzyża . Tuż po niej miała miejsce adoracja w ciszy. Ubogaceni Słowem Bożym i homilią, oraz nakarmieni Ciałem i Krwią Pańską udawaliśmy się na II blok ewangelizacyjny, który zawierał w sobie takie same elementy jak pierwszy. Wyjście na ulicę kończyło się wspólną modlitwą, w czasie której szczególnie dziękowaliśmy Bogu za każde serce, które zostało dotknięte, za wszystkich, którzy zatrzymali się, by choć na chwilę nas wysłuchać czy też pooglądać, ale również za tych, którzy pozostali obojętni, a niekiedy i wrodzy.
Na ulicy spotykaliśmy różnych ludzi. Wielu z nich było otwartych na rozmowy, jednak byli też i tacy, którzy z wyraźną złością spoglądali na nasze działania. Papież Franciszek we wspomnianej adhortacji pisze tak: „Być uczniem znaczy być zawsze gotowym, by nieść innym miłość Jezusa, a dzieje się to spontanicznie w jakimkolwiek miejscu, na ulicy, na placu, przy pracy, na drodze.” Właśnie w Pradze to doświadczenie bycia uczniem było niezwykle namacalne. Nikt z będących tam nie czynił wielkich planów rozmów z ludźmi, nikt nie układał specjalnego harmonogramu prowadzonych pieśni czy świadectw. Każdy, kto poczuł pragnienie podzielenia się swoim życiem z innymi mógł podejść do mikrofonu. Podobnie rzecz miała się z ewangelizacją indywidualną. Nikt nie uczył się schematów rozmów, nikt nie zamykał się w wyuczonych formułkach. Czuliśmy się uczniami Pana, który wysłał nas na swoje żniwo. Wiedzieliśmy, że On błogosławi nam z nieba i posyła swojego Ducha.
Dla mnie osobiście był to czas niezwykle wspaniały, ale też bogaty w różne doświadczenia. Najbardziej wzruszającym momentem tego wyjazdu była dla mnie Msza Święta oraz procesja w czasie Uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej („Boże Ciało”). Boże Ciało w Polsce ma swój urok. Chorągwie, feretrony, baldachim i Pan Jezus kroczący po wioskach i miastach. Kobiety i mężczyźni elegancko ubrani. Dziewczynki sypiące kwiaty i chłopcy dzwoniący dzwoneczkami. Pięknie przygotowane i przystrojone ołtarze.. Uroczysta Liturgia… Dzień bardzo piękny i wyjątkowy. Najświętszy Jezus w ukryty w kruszynie chleba przechadza się i odwiedza nasze „zagrody”. Każdy wie, że to wielka uroczystość i nikt w tym dniu nie pracuje. A w Czechach? W Czechach jest zupełnie inaczej. W Czechach każdy robi, co chce. Bardziej wierzący idą na Mszę św. Liturgia jest nieco ładniejsza niż przez inne dni. Po Mszy św. udaliśmy się na procesję z Panem Jezusem. Pierwszy ołtarz był w Kościele. Drugi kilka metrów dalej- w miejscu, gdzie na co dzień ewangelizowaliśmy. A ołtarz? Stolik , który się przewracał, na stoliku dwie proste świece. A chorągwie i feretrony? 4 proste flagi. Było to tak wzruszające, że wiele osób płakało jak dzieci. W totalnym ogołoceniu, w całkowicie biedocie, w całkowitym odrzuceniu i obojętności PAN JEZUS WYSZEDŁ NA ULICE PRAGI!!! Nie da się opisać tej atmosfery, która temu towarzyszyła. Grupa ok. 70osób klęczała wokół monstrancji , a inni przechodzili zupełnie obojętnie, niektórzy robili zdjęcia, nagrywali filmiki, inni na chwilę zatrzymywali się , by przyglądnąć się temu, co robimy. Tak jak ponad 2000 lat temu Jezus przyszedł na świat w ubogiej stajence, tak dzisiaj w „cywilizowanym” świecie wyszedł do świata w ubogiej Pradze… Po takim doświadczeniu nie da się nie kochać polskiej Eucharystii, celebracji polskich świąt, polskiego Kościoła. Gdy klęczałam sobie na ulicy przed Najświętszym Sakramentem, to szczerze dziękowałam Bogu za to, że urodziłam się w Polsce, że mamy w Polsce taki Kościół i że jestem w Ruchu Światło-Życie. To naprawdę wielka łaska.
Agnieszka Kluz
Chociaż do Pragi na "Dny viry" jechałam jako ewangelizatorka pobyt tam okazał się wspaniałą łaską i dla mnie.
Podczas podróży w głowie kłębiła mi się jedna myśl. Owszem, ludzie z którymi mam pracować to katolicy ale... bariery językowe, grupy, uprzedzenia. Może lepiej było zostać w domu. Jednak wystarczyło tylko kilka godzin...
Kiedy zaraz po przyjeździe do ośrodka spotkałam pierwszych Czechów i Słowaków zobaczyłam radość w ich oczach, radość ze spotkania. Ludzie którzy nie są zakochani w Panu raczej nie zachwycają się widokiem zupełnie obcej osoby! Przy śniadaniu wszystkie nas przedstawiono, przywitano i choć były problemy w porozumieniu się rozmawialiśmy jak starzy znajomi. Wyraźnie było czuć tam obecność Boga przez cały pobyt. W drugim człowieku, w jego radości, w pięknie słonecznej pogody. Mimo różnych zainteresowań, upodobań i odmiennych zdań wszyscy byli dla siebie jak jedna wielka rodzina.
Pobyt tam nauczył mnie też co to modlitwa.
Codziennie staram się znaleźć chwilę na Namiot Spotkania, jednak zawsze zaczyna i kończy się on litanią moich próśb. Codzienne około godzinne uwielbienie w tej wielonarodowościowej wspólnocie pokazało mi o co w tym wszystkim chodzi. Wszyscy zgromadzeni uwielbiali, dziękowali i śpiewali pieśni, a jak prosili to o łaski dla nas - niosących Słowo Boże i dla tych, do których będziemy posłani. Jak ktoś chciał to klęczał, inny miał ochotę zatańczyć, a jeszcze ktoś po prostu wolał usiąść przy drzwiach na podwórze i poczuć ciepłe słoneczne promienie. Byli jak dzieci, dzieci które na swój wyjątkowy sposób okazywały radość ze spotkania z naszym najwspanialszym Tatą.
Ta modlitwa uwielbienia bardzo pomogła mi zaufać Panu Bogu kiedy On posłał mnie do ludzi spotkanych na ulicach Pragi. Praktycznie ze wszystkimi rozmawaiałam w j. anglielskim i nie bałam się tego, a jest z tym u mnie naprawdę duży problem, gdyż moja znajomość języków obcych jest bardzo nikła. Bez Jego pomocy wiem, że nie poradziła bym sobie z tym wyzwaniem.
Za ludzi których Bóg stawia na naszej drodze, za siłę i odwagę którą nas wypełnia, za łaski które na nas zsyła.
Chwała Panu !
Aleksandra Bułatek
Dla mnie osobiście był to czas niezwykle wspaniały, ale też bogaty w różne doświadczenia. Najbardziej wzruszającym momentem tego wyjazdu była dla mnie Msza Święta oraz procesja w czasie Uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej („Boże Ciało”). Boże Ciało w Polsce ma swój urok. Chorągwie, feretrony, baldachim i Pan Jezus kroczący po wioskach i miastach. Kobiety i mężczyźni elegancko ubrani. Dziewczynki sypiące kwiaty i chłopcy dzwoniący dzwoneczkami. Pięknie przygotowane i przystrojone ołtarze.. Uroczysta Liturgia… Dzień bardzo piękny i wyjątkowy. Najświętszy Jezus w ukryty w kruszynie chleba przechadza się i odwiedza nasze „zagrody”. Każdy wie, że to wielka uroczystość i nikt w tym dniu nie pracuje. A w Czechach? W Czechach jest zupełnie inaczej. W Czechach każdy robi, co chce. Bardziej wierzący idą na Mszę św. Liturgia jest nieco ładniejsza niż przez inne dni. Po Mszy św. udaliśmy się na procesję z Panem Jezusem. Pierwszy ołtarz był w Kościele. Drugi kilka metrów dalej- w miejscu, gdzie na co dzień ewangelizowaliśmy. A ołtarz? Stolik , który się przewracał, na stoliku dwie proste świece. A chorągwie i feretrony? 4 proste flagi. Było to tak wzruszające, że wiele osób płakało jak dzieci. W totalnym ogołoceniu, w całkowicie biedocie, w całkowitym odrzuceniu i obojętności PAN JEZUS WYSZEDŁ NA ULICE PRAGI!!! Nie da się opisać tej atmosfery, która temu towarzyszyła. Grupa ok. 70osób klęczała wokół monstrancji , a inni przechodzili zupełnie obojętnie, niektórzy robili zdjęcia, nagrywali filmiki, inni na chwilę zatrzymywali się , by przyglądnąć się temu, co robimy. Tak jak ponad 2000 lat temu Jezus przyszedł na świat w ubogiej stajence, tak dzisiaj w „cywilizowanym” świecie wyszedł do świata w ubogiej Pradze… Po takim doświadczeniu nie da się nie kochać polskiej Eucharystii, celebracji polskich świąt, polskiego Kościoła. Gdy klęczałam sobie na ulicy przed Najświętszym Sakramentem, to szczerze dziękowałam Bogu za to, że urodziłam się w Polsce, że mamy w Polsce taki Kościół i że jestem w Ruchu Światło-Życie. To naprawdę wielka łaska.
Agnieszka Kluz
Chociaż do Pragi na "Dny viry" jechałam jako ewangelizatorka pobyt tam okazał się wspaniałą łaską i dla mnie.
Podczas podróży w głowie kłębiła mi się jedna myśl. Owszem, ludzie z którymi mam pracować to katolicy ale... bariery językowe, grupy, uprzedzenia. Może lepiej było zostać w domu. Jednak wystarczyło tylko kilka godzin...
Kiedy zaraz po przyjeździe do ośrodka spotkałam pierwszych Czechów i Słowaków zobaczyłam radość w ich oczach, radość ze spotkania. Ludzie którzy nie są zakochani w Panu raczej nie zachwycają się widokiem zupełnie obcej osoby! Przy śniadaniu wszystkie nas przedstawiono, przywitano i choć były problemy w porozumieniu się rozmawialiśmy jak starzy znajomi. Wyraźnie było czuć tam obecność Boga przez cały pobyt. W drugim człowieku, w jego radości, w pięknie słonecznej pogody. Mimo różnych zainteresowań, upodobań i odmiennych zdań wszyscy byli dla siebie jak jedna wielka rodzina.
Pobyt tam nauczył mnie też co to modlitwa.
Codziennie staram się znaleźć chwilę na Namiot Spotkania, jednak zawsze zaczyna i kończy się on litanią moich próśb. Codzienne około godzinne uwielbienie w tej wielonarodowościowej wspólnocie pokazało mi o co w tym wszystkim chodzi. Wszyscy zgromadzeni uwielbiali, dziękowali i śpiewali pieśni, a jak prosili to o łaski dla nas - niosących Słowo Boże i dla tych, do których będziemy posłani. Jak ktoś chciał to klęczał, inny miał ochotę zatańczyć, a jeszcze ktoś po prostu wolał usiąść przy drzwiach na podwórze i poczuć ciepłe słoneczne promienie. Byli jak dzieci, dzieci które na swój wyjątkowy sposób okazywały radość ze spotkania z naszym najwspanialszym Tatą.
Ta modlitwa uwielbienia bardzo pomogła mi zaufać Panu Bogu kiedy On posłał mnie do ludzi spotkanych na ulicach Pragi. Praktycznie ze wszystkimi rozmawaiałam w j. anglielskim i nie bałam się tego, a jest z tym u mnie naprawdę duży problem, gdyż moja znajomość języków obcych jest bardzo nikła. Bez Jego pomocy wiem, że nie poradziła bym sobie z tym wyzwaniem.
Za ludzi których Bóg stawia na naszej drodze, za siłę i odwagę którą nas wypełnia, za łaski które na nas zsyła.
Chwała Panu !
Aleksandra Bułatek
Udział w Dniach Wiary w Pradze był dla mnie ogromnym prezentem od Boga. Międzynarodowa wspólnota, w której był obecny Pan Jezus, codzienne poranne modlitwy, posiłki czy wolny czas był oparty na obecności Bożej. Nauczyłam się, że każdą czynność którą wykonuję powinnam wykonywać przede wszystkim z zapleczem modlitewnym. Zwykłe czynności takie jak machanie flagą czy niesienie liter potrzebuje zaplecza modlitewnego, gdyż osoby, które na mnie patrzą mogą zobaczyć Chrystusa właśnie w tak prostych rzeczach. Za wszystko co się wydarzyło należy uwielbiać naszego Pana. Duch Święty pozwolił przełamać barierę językową i strach przed rozmową z ludźmi z każdych zakątków świata. Niesienie Dobrej Nowiny i zasianie ziarenka Prawdy w każdym spotkanym człowieku jest tylko rozpoczęciem przygody poszukiwania Chrystusa. To właśnie On pokazał mi, że nie tylko najdalsze zakątki świata potrzebują niesienia Chrystusa, ale także nasi sąsiedzi.
Za możliwość wyjazdu i za to, że mogę być Służebnicą Pana,
Chwała Panu!
Karolina Kutyła
W Pradze zobaczyłam Boga tak żywego, jak nigdy wcześniej. Dla mnie był to tydzień ogromnej radości, przekraczania granic, nieustannej modlitwy, wielkiej wiary. To nie był już lekki powiew, to była potężna wichura Ducha Świętego! Otwierał oczy, serca.
Mi pozwolił zobaczyć moc modlitwy ludzi, którzy modlili się przed Panem jak dzieci – autentyczni, radośni, wolni, chwalący Pana we wszystkim i zapraszający Go do wszystkiego. Widziałam wielkie owoce tej modlitwy; radość i miłość Boża wylewały się w takiej ilości, że nie można było się nimi nie dzielić, trzeba było wyjść na ulicę i głosić Pana!
Kolejna rzecz – siła wypływająca z adoracji Najświętszego Sakramentu. Podczas ewangelizacji ulicznej zdarzały się ciężkie momenty, chwile nagłego zwątpienia czy lęku – wtedy dosłownie biegło się do kościoła, bo wiadomo było, że tam jest Pan, który daje siłę, że jest tam Źródło całej miłości i łaski. „Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza” – tak właśnie było.
W tym roku przeżyłam również najpiękniejsze „Boże Ciało” w moim dotychczasowym życiu. Prosta, skromna uroczystość, raczej niepodobna do tej w Polsce. I Pan Jezus, który wyszedł na ulicę, do wierzących i niewierzących, do głęboko przeżywających i obojętnych, do wszystkich. Z wielu setek ludzi przechodzących obok nieliczni przystanęli, żeby choć popatrzeć. A On sobie stał na małym stoliczku, i po prostu był wśród nas. NIE-SA-MO-WI-TE!
Podczas Dni Wiary Pan zmieniał serca wielu ludzi, zmienił też moje. Nie da się opisać czy nawet wymienić tego, co działo się podczas tych dni, ale za wszystko to czeskie „Bohu díky” – Bogu niech będą dzięki! Chwała!
Aleksandra Mazur
Za możliwość wyjazdu i za to, że mogę być Służebnicą Pana,
Chwała Panu!
Karolina Kutyła
W Pradze zobaczyłam Boga tak żywego, jak nigdy wcześniej. Dla mnie był to tydzień ogromnej radości, przekraczania granic, nieustannej modlitwy, wielkiej wiary. To nie był już lekki powiew, to była potężna wichura Ducha Świętego! Otwierał oczy, serca.
Mi pozwolił zobaczyć moc modlitwy ludzi, którzy modlili się przed Panem jak dzieci – autentyczni, radośni, wolni, chwalący Pana we wszystkim i zapraszający Go do wszystkiego. Widziałam wielkie owoce tej modlitwy; radość i miłość Boża wylewały się w takiej ilości, że nie można było się nimi nie dzielić, trzeba było wyjść na ulicę i głosić Pana!
Kolejna rzecz – siła wypływająca z adoracji Najświętszego Sakramentu. Podczas ewangelizacji ulicznej zdarzały się ciężkie momenty, chwile nagłego zwątpienia czy lęku – wtedy dosłownie biegło się do kościoła, bo wiadomo było, że tam jest Pan, który daje siłę, że jest tam Źródło całej miłości i łaski. „Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza” – tak właśnie było.
W tym roku przeżyłam również najpiękniejsze „Boże Ciało” w moim dotychczasowym życiu. Prosta, skromna uroczystość, raczej niepodobna do tej w Polsce. I Pan Jezus, który wyszedł na ulicę, do wierzących i niewierzących, do głęboko przeżywających i obojętnych, do wszystkich. Z wielu setek ludzi przechodzących obok nieliczni przystanęli, żeby choć popatrzeć. A On sobie stał na małym stoliczku, i po prostu był wśród nas. NIE-SA-MO-WI-TE!
Podczas Dni Wiary Pan zmieniał serca wielu ludzi, zmienił też moje. Nie da się opisać czy nawet wymienić tego, co działo się podczas tych dni, ale za wszystko to czeskie „Bohu díky” – Bogu niech będą dzięki! Chwała!
Aleksandra Mazur