Wszystko zaczęło się bardzo spontanicznie. Kiedy to słysząc o możliwości wyjazdu do Abchazji na obóz dla dzieci w ramach wolontariatu, pomyślałam: czemu nie, warto w życiu czegoś takiego doświadczyć. Jednak na taki wyjazd trzeba zorganizować dobrą ekipę. Pierwsza myśl to: Nina. Wystarczył jeden telefon i tak zaczęły się nasze przygotowania do Gruzji. Po pewnym czasie dowiedziałyśmy się, że jako trzecia wolontariuszka zgłosiła się Asia – animatorka z naszej diakonii.
Nie uświadamiając sobie do końca na co się zdecydowałyśmy, z radością wyczekiwałyśmy dnia wyjazdu. Lipiec minął nam bardzo szybko. I tu zaczęły się pierwsze trudności. Informacja od Ojca Jerzego (Ks. prowadzącego obóz) o zamknięciu granicy wjazdu do Abchazji. Prawdopodobieństwo otwarcia przejścia do końca wakacji wydawało się niemożliwe, bo wynosiło jedynie 10%. Jeszcze do tego słowa Ks. Jerzego: „odkąd jestem w tym miejscu, nigdy coś takiego się nie zdarzyło”, utwierdziły nas w przekonaniu, że gdzie jest dobro, tam zawsze zło będzie się wkradało, by to popsuć. Jednak nie poddałyśmy się. Poszła fala smsów z prośbą o modlitwę w tej intencji, a nam pozostało tylko powtarzać: „Panie, jeżeli chcesz abyśmy tam były, zajmij się tym”. Nie minęło kilka dni, gdy otrzymałyśmy wiadomość o niespodziewanym otwarciu granicy. Pan jest wielki.
Kilka dni przed samym wyjazdem kolejne trudności. Jako jedyna nie otrzymałam pozwolenia na wjazd do Abchazji z powodu pomyłki w ankiecie. Okazało się, że wizę otrzymam z dwudniowym opóźnieniem. Co teraz? Wspólnie zdecydowałyśmy, że obie z Niną zostaniemy dwa dni w Gruzji, a następne same przekroczymy granicę i udamy się do Suchumi. Na początku ogarnęło nas przerażenie: jak sobie poradzimy? Jednak gdzieś w głębi duszy czułyśmy pokój. Teraz widzę jak te dwa dni w Gruzji były nam potrzebne. Dzięki nim miałyśmy możliwość trochę pozwiedzać i odpocząć fizycznie, przygotować się i zebrać siły do rozpoczęcia obozu.
Przeprawa przez granicę była niesamowitym doświadczeniem obecności Pana Boga. Na każdym kroku spotykałyśmy ludzi, którzy chętnie nam pomagali, mimo, że o to nie prosiłyśmy. Dało się odczuć modlitwę bliskich płynącą w naszej intencji. Wyrażałyśmy wdzięczność, a zarazem patrzyłyśmy na to z niedowierzaniem, jak Pan Bóg to wszystko nam poukładał. Szczęśliwie i w niedługim czasie dotarłyśmy do Suchumi.
W Suchumi przywitali nas uczestnicy obozu wraz z resztą wolontariuszy. Już na wstępie otrzymałyśmy ręcznie robione, kolorowe plakietki, z naszym imieniem, wypisanym przez dzieci w języku rosyjskim. Pierwsze wrażenie miejsca oraz ludzi było bardzo pozytywne, takie też pozostało do końca obozu.
Każdy dzień obozu rozpoczynał się o godzinie 9:00 i kończył powrotem dzieci do swoich domów około 17:00. Zadaniem wolontariuszy było ciekawe zagospodarowanie tego czasu. Każdy z opiekunów był za coś odpowiedzialny. W planie znajdowały się wspólne posiłki (śniadanie, obiad, podwieczorek), gry i zabawy, tańce, śpiewy, zajęcia plastyczne, teatralne (scenki, pantomimy), jak również wspólne wycieczki. Dzieci bardzo chętnie i systematycznie uczestniczyły w każdym punkcie programu. Największą barierą dla nas dorosłych był język, choć uczestnikom wcale to nie przeszkadzało. Dzieci nie miały żadnych trudności w komunikowaniu się i bardzo chętnie udzielały nam lekcji języka rosyjskiego. Na obozie zawiązały się nowe znajomości, każdy miło spędzał czas. Dzięki różnorodności zajęć odkrywaliśmy nowe talenty, muzyczne, plastyczne oraz sportowe. Bardzo ciekawym punktem programu było odegranie scenek, które dzieci samodzielnie przygotowywały na podstawie danego fragmentu z Pisma Świętego. Przedstawienia były dobrze dopracowane i przemyślane. Uczestnicy mieli możliwość wykazać się swoim talentem i kreatywnością. Każda kolejna scenka była na coraz to wyższym poziomie. Zadowolenie dało się odczuć nie tylko w dzieciach uczestniczących w obozie, a również w rodzicach i opiekunach tych pociech, co też każdego dnia wyrażali słowami i ciepłym uśmiechem.
Obóz zakończyliśmy uroczystą AGAPE, na którą zaprosiliśmy wszystkich rodziców dzieci oraz całą tamtejszą parafię. Dorośli bardzo chętnie skorzystali z zaproszenia i dość licznie zjawili się na przyjęciu. Agape rozpoczęliśmy Mszą Świętą dla parafian, następnie udaliśmy się na salę, w której spędzaliśmy większość czasu na gry, zabawy i tańce. Tam rozpoczęliśmy od poczęstunku i krótkiej prezentacji przedstawiającej cały nasz pobyt. Potem dzieci zaprezentowały swoje tańce oraz śpiewy, których nauczyły się podczas obozu. Wszyscy byli pod wrażeniem. Przepełniały nas radość i ogromne poczucie prawdziwej wspólnoty.
Każdy dzień był dla nas potwierdzeniem obecności i opieki Bożej Opatrzności. Codziennie dziękuję Panu Bogu za to nowe doświadczenie i możliwość pobytu w Abchazji. Ten wyjazd pokazał mi jak bardzo nie doceniam tego, co mam, że żyję w wolnym katolickim kraju, gdzie nikt nie aresztuje cię za twoją wiarę. Jak wielką pustką może być brak prawdziwej wspólnoty i bojaźń przed konsekwencjami przyznania się do swojej wiary. Chwała Ci Panie za to doświadczenie. Bądź uwielbiony.
an. Ewa Kusy
Nie uświadamiając sobie do końca na co się zdecydowałyśmy, z radością wyczekiwałyśmy dnia wyjazdu. Lipiec minął nam bardzo szybko. I tu zaczęły się pierwsze trudności. Informacja od Ojca Jerzego (Ks. prowadzącego obóz) o zamknięciu granicy wjazdu do Abchazji. Prawdopodobieństwo otwarcia przejścia do końca wakacji wydawało się niemożliwe, bo wynosiło jedynie 10%. Jeszcze do tego słowa Ks. Jerzego: „odkąd jestem w tym miejscu, nigdy coś takiego się nie zdarzyło”, utwierdziły nas w przekonaniu, że gdzie jest dobro, tam zawsze zło będzie się wkradało, by to popsuć. Jednak nie poddałyśmy się. Poszła fala smsów z prośbą o modlitwę w tej intencji, a nam pozostało tylko powtarzać: „Panie, jeżeli chcesz abyśmy tam były, zajmij się tym”. Nie minęło kilka dni, gdy otrzymałyśmy wiadomość o niespodziewanym otwarciu granicy. Pan jest wielki.
Kilka dni przed samym wyjazdem kolejne trudności. Jako jedyna nie otrzymałam pozwolenia na wjazd do Abchazji z powodu pomyłki w ankiecie. Okazało się, że wizę otrzymam z dwudniowym opóźnieniem. Co teraz? Wspólnie zdecydowałyśmy, że obie z Niną zostaniemy dwa dni w Gruzji, a następne same przekroczymy granicę i udamy się do Suchumi. Na początku ogarnęło nas przerażenie: jak sobie poradzimy? Jednak gdzieś w głębi duszy czułyśmy pokój. Teraz widzę jak te dwa dni w Gruzji były nam potrzebne. Dzięki nim miałyśmy możliwość trochę pozwiedzać i odpocząć fizycznie, przygotować się i zebrać siły do rozpoczęcia obozu.
Przeprawa przez granicę była niesamowitym doświadczeniem obecności Pana Boga. Na każdym kroku spotykałyśmy ludzi, którzy chętnie nam pomagali, mimo, że o to nie prosiłyśmy. Dało się odczuć modlitwę bliskich płynącą w naszej intencji. Wyrażałyśmy wdzięczność, a zarazem patrzyłyśmy na to z niedowierzaniem, jak Pan Bóg to wszystko nam poukładał. Szczęśliwie i w niedługim czasie dotarłyśmy do Suchumi.
W Suchumi przywitali nas uczestnicy obozu wraz z resztą wolontariuszy. Już na wstępie otrzymałyśmy ręcznie robione, kolorowe plakietki, z naszym imieniem, wypisanym przez dzieci w języku rosyjskim. Pierwsze wrażenie miejsca oraz ludzi było bardzo pozytywne, takie też pozostało do końca obozu.
Każdy dzień obozu rozpoczynał się o godzinie 9:00 i kończył powrotem dzieci do swoich domów około 17:00. Zadaniem wolontariuszy było ciekawe zagospodarowanie tego czasu. Każdy z opiekunów był za coś odpowiedzialny. W planie znajdowały się wspólne posiłki (śniadanie, obiad, podwieczorek), gry i zabawy, tańce, śpiewy, zajęcia plastyczne, teatralne (scenki, pantomimy), jak również wspólne wycieczki. Dzieci bardzo chętnie i systematycznie uczestniczyły w każdym punkcie programu. Największą barierą dla nas dorosłych był język, choć uczestnikom wcale to nie przeszkadzało. Dzieci nie miały żadnych trudności w komunikowaniu się i bardzo chętnie udzielały nam lekcji języka rosyjskiego. Na obozie zawiązały się nowe znajomości, każdy miło spędzał czas. Dzięki różnorodności zajęć odkrywaliśmy nowe talenty, muzyczne, plastyczne oraz sportowe. Bardzo ciekawym punktem programu było odegranie scenek, które dzieci samodzielnie przygotowywały na podstawie danego fragmentu z Pisma Świętego. Przedstawienia były dobrze dopracowane i przemyślane. Uczestnicy mieli możliwość wykazać się swoim talentem i kreatywnością. Każda kolejna scenka była na coraz to wyższym poziomie. Zadowolenie dało się odczuć nie tylko w dzieciach uczestniczących w obozie, a również w rodzicach i opiekunach tych pociech, co też każdego dnia wyrażali słowami i ciepłym uśmiechem.
Obóz zakończyliśmy uroczystą AGAPE, na którą zaprosiliśmy wszystkich rodziców dzieci oraz całą tamtejszą parafię. Dorośli bardzo chętnie skorzystali z zaproszenia i dość licznie zjawili się na przyjęciu. Agape rozpoczęliśmy Mszą Świętą dla parafian, następnie udaliśmy się na salę, w której spędzaliśmy większość czasu na gry, zabawy i tańce. Tam rozpoczęliśmy od poczęstunku i krótkiej prezentacji przedstawiającej cały nasz pobyt. Potem dzieci zaprezentowały swoje tańce oraz śpiewy, których nauczyły się podczas obozu. Wszyscy byli pod wrażeniem. Przepełniały nas radość i ogromne poczucie prawdziwej wspólnoty.
Każdy dzień był dla nas potwierdzeniem obecności i opieki Bożej Opatrzności. Codziennie dziękuję Panu Bogu za to nowe doświadczenie i możliwość pobytu w Abchazji. Ten wyjazd pokazał mi jak bardzo nie doceniam tego, co mam, że żyję w wolnym katolickim kraju, gdzie nikt nie aresztuje cię za twoją wiarę. Jak wielką pustką może być brak prawdziwej wspólnoty i bojaźń przed konsekwencjami przyznania się do swojej wiary. Chwała Ci Panie za to doświadczenie. Bądź uwielbiony.
an. Ewa Kusy