wielki powrót małych misjonarek
Dawno nas tu nie było, bo i internetu brak.
Ale za to pracy co niemiara!
Zapowiadane rekolekcje dla dzieci przygotowujących się do przyjęcia I komunii już są za nami. Biegania i odpowiedzialności było mnóstwo, nie brakowało też radości, zabawy, a nawet guzów na głowie, gwoździ w stopie i krwi uciekającej z nosa. Dzieciaki były zadowolone, bo dla nich to zupełnie nowe doświadczenie. I dla nas też…
Dzięki metodom, których nauczyłyśmy się w Ruchu Światło-Życie udało nam się zorganizować i spokojnie przeprowadzić ten czas. Grupa formadorów, którą udało nam się zebrać, za każdym razem nabierała coraz więcej doświadczenia
i mogłyśmy dawać poszczególnym osobom coraz więcej odpowiedzialności. W międzyczasie odbyły się dwie tury rekolekcji dla młodzieży przed bierzmowaniem, w czasie których też pomagałyśmy księdzu.
Z wydarzeń mniejszych i krótszych mieliśmy diecezjalne spotkanie ministrantów w naszej parafii.
Odbyła się pielgrzymka rowerowa - trasa nie była łatwa, ale zmęczyć Ekwadorczyków też nie jest łatwo…
Zorganizowaliśmy też pierwsze spotkanie młodzieży z diecezji na naszym terenie.
W ostatnim tygodniu odbyło się spotkanie dla dzieci uczestniczących w każdą niedzielę w katechezach. Razem się bawiliśmy, tańczyliśmy, były różne konkursy.
A w tle tych wydarzeń trwały i trwają nadal remonty i budowy. Nasza duża aula formacyjna nabrała kolorów, już nie straszne nam ciemności, na podłodze mamy płytki,
a w oknach szyby.
Ponad miesiąc temu przyjechało z Polski małżeństwo- Asia i Dawid, oni głównie animują zajęcia sportowe i zajmują się remontami (bo my pomagamy tam właściwie tylko
w wolnych chwilach). A na początku grudnia dołączyło do nas kolejne małżeństwo – Ania i Karol. Oni zostaną z nami tylko do początku stycznia, ale w tym krótkim czasie zrobią niezłą rewolucję w naszym kościele (odnawiają prezbiterium).
Żeby odpocząć wyjechałyśmy z księdzem do miasta Cuenca oddalonego od naszej wioski o około 8 godzin drogi. Tam na nowo mogłyśmy zachwycić się Bogiem, który jest niesamowitym Artystą (Cuenca jest jednym z największych
i najbardziej rozwiniętych miast w Ekwadorze, położona jest w Andach). Co nas trochę zszokowało… Poziom życia
w tym mieście jest w jakimś stopniu porównywalny z tym, jaki mamy w Polsce, samo miasto też nieco przypomina nasze. A my na co dzień mieszkamy w małej wiosce, gdzie jest ogromne zacofanie, a ludzie mieszkają w domkach z bambusa. Zaskakujące jak wielkie różnice można znaleźć na obszarze jednego kraju.
A na zakończenie dodamy jeszcze, że całkiem grzecznie i szybciutko rosną nasze kurczaki. Czasem co prawda nam uciekają, ale znają już drogę powrotną.
Prosimy o nie ustawanie w modlitwach, bo potrzebujemy tego bardzo, bardzo, bardzo!
I przepraszamy za to przedłużające się milczenie.
POSTANAWIAMY POPRAWĘ!
Ale za to pracy co niemiara!
Zapowiadane rekolekcje dla dzieci przygotowujących się do przyjęcia I komunii już są za nami. Biegania i odpowiedzialności było mnóstwo, nie brakowało też radości, zabawy, a nawet guzów na głowie, gwoździ w stopie i krwi uciekającej z nosa. Dzieciaki były zadowolone, bo dla nich to zupełnie nowe doświadczenie. I dla nas też…
Dzięki metodom, których nauczyłyśmy się w Ruchu Światło-Życie udało nam się zorganizować i spokojnie przeprowadzić ten czas. Grupa formadorów, którą udało nam się zebrać, za każdym razem nabierała coraz więcej doświadczenia
i mogłyśmy dawać poszczególnym osobom coraz więcej odpowiedzialności. W międzyczasie odbyły się dwie tury rekolekcji dla młodzieży przed bierzmowaniem, w czasie których też pomagałyśmy księdzu.
Z wydarzeń mniejszych i krótszych mieliśmy diecezjalne spotkanie ministrantów w naszej parafii.
Odbyła się pielgrzymka rowerowa - trasa nie była łatwa, ale zmęczyć Ekwadorczyków też nie jest łatwo…
Zorganizowaliśmy też pierwsze spotkanie młodzieży z diecezji na naszym terenie.
W ostatnim tygodniu odbyło się spotkanie dla dzieci uczestniczących w każdą niedzielę w katechezach. Razem się bawiliśmy, tańczyliśmy, były różne konkursy.
A w tle tych wydarzeń trwały i trwają nadal remonty i budowy. Nasza duża aula formacyjna nabrała kolorów, już nie straszne nam ciemności, na podłodze mamy płytki,
a w oknach szyby.
Ponad miesiąc temu przyjechało z Polski małżeństwo- Asia i Dawid, oni głównie animują zajęcia sportowe i zajmują się remontami (bo my pomagamy tam właściwie tylko
w wolnych chwilach). A na początku grudnia dołączyło do nas kolejne małżeństwo – Ania i Karol. Oni zostaną z nami tylko do początku stycznia, ale w tym krótkim czasie zrobią niezłą rewolucję w naszym kościele (odnawiają prezbiterium).
Żeby odpocząć wyjechałyśmy z księdzem do miasta Cuenca oddalonego od naszej wioski o około 8 godzin drogi. Tam na nowo mogłyśmy zachwycić się Bogiem, który jest niesamowitym Artystą (Cuenca jest jednym z największych
i najbardziej rozwiniętych miast w Ekwadorze, położona jest w Andach). Co nas trochę zszokowało… Poziom życia
w tym mieście jest w jakimś stopniu porównywalny z tym, jaki mamy w Polsce, samo miasto też nieco przypomina nasze. A my na co dzień mieszkamy w małej wiosce, gdzie jest ogromne zacofanie, a ludzie mieszkają w domkach z bambusa. Zaskakujące jak wielkie różnice można znaleźć na obszarze jednego kraju.
A na zakończenie dodamy jeszcze, że całkiem grzecznie i szybciutko rosną nasze kurczaki. Czasem co prawda nam uciekają, ale znają już drogę powrotną.
Prosimy o nie ustawanie w modlitwach, bo potrzebujemy tego bardzo, bardzo, bardzo!
I przepraszamy za to przedłużające się milczenie.
POSTANAWIAMY POPRAWĘ!